Święty Franciszek niegdyś i dziś.

z: Kalendarz Franciszkański dla Członków III Zak. Św., na rok 1914

Niegdyś pieniądz szturm przypuszczał do serc ludzkich. Aby go zdobyć — szlachetni rycerze uzbrojeni w miecze na przepysznych rumakach przebiegali jako bandyci gościńce, by rabować wieśniaków. Kupcy mieli tylko jedną troskę: oszukać biednego albo na cenie albo na wadze. Królowie bili fałszywą monetę, dygnitarze kościelni sprzedawali urzędy, dostojeństwa i relikwie. Zachłanny żyd w swoim Ghetto rozmyślał czy sto za sto będzie dostatecznym procentem, aby zrujnować chrześcijan.

I oto Franciszek wyszedł z Assyża bosy, w siermiędze ubogiej, bez trzosa, bez zapasów, żyjąc odrobiną chleba użebranego tu i ówdzie i odrobiną wody zaczerpanej ze źródeł przydrożnych. I mówił królom fałszerzom, rycerzom w żelaznych rękawicach, kupcom niesprawiedliwym, wszystkim niewolnikom pieniędzy: „Słuchajcie, Chrystus będąc bogatym, stał się dla nas ubogim, poślubił ubóstwo, zachwycony wdziękiem tej cnoty nadziemskiej. I w niebie będą tylko ubodzy”. I ten głos który nie od człowieka ale od Boga pochodził został usłuchanym. I widziano królów, książąt, potężnych, sypiących złoto ubogim; widziano mnóstwo mężczyzn i kobiet zachwyconych i porwanych widokiem Świętego Ubóstwa, zrzekających się wszelkich posiadłości tego świata, zaciągających się pod sztandar i chorągiew poświęconą przez biednego Franciszka.
I to odnowiło świat, a panowanie Żyda Bogobójcy opóźniło się o cale sześć wieków.
Narody wzburzone wichrem ateizmu pochodzącego ze Wschodu Manichejskiego i Zachodu Albigeńskiego drżały w posadach starych systemów religijnych, socjalnych, politycznych w których ojcowie ich znajdowali pokój. Jeszcze tylko chwila a już byliby zerwali kajdany, jak więźniowie, bo te kajdany już zanadto ściśnięte, raniły aż do kości ich ciała.

Franciszek wyszedł z Assyża mając na ustach „prawdę” i stanął przed nimi odkrywając rany nóg i rąk swoich i przypomniał im Jezusa Chrystusa, umierającego na krzyżu, aby znieść niewolę szatańską a stworzyć wolność w posłuszeństwie. Jednemu prawemu Mistrzowi i tym którzy wzięli udział w niewymownym ojcostwie Bożym. I przyobiecał im wesele już w tym życiu, wesele dane w miarę szerokości i hojnego poddania się wyrokom Opatrzności.
I oto Franciszek uśpił boleść, uspokoił wzburzone serca i zażegnał krwawą lunę rewolucji.
O przyjdź Ojcze w pośród ludów, które w tej chwili przechodzą z kolebki do grobu. Usłysz pomruk burzy, której niszczycielski łoskot nas przeraża… Wkrótce już ta burza wszystko zniszczy, pozostawi za sobą tylko zgliszcza sterczące i ruinę wszystkiego. To co się nazywało rządem religijnym, moralnym, politycznym przeżyło się. Przyjdź—już czas. — Żyd Bogobójca wyciągnął modny sfałszowany text naszych świętych ksiąg, każąc kochać przyjaciela równie silnie jak nienawidzić nieprzyjaciela. A przyjaciele topnieli jak wosk pod gorącym ogniem nienawiści, a wedle tego wzmagali się i nieprzyjaciele. Zrujnować świat to było jego celem.

Szpada zabójcza, puginał zdradziecki zatopiały się w piersiach i wnętrznościach nieszczęsnych, za pod­chwycony uśmiech gorzki albo słowo szydzące, krwią ociekały ulice i place publiczne, całe społeczeństwo podobne było do morderców — możni mieli swoich siepaczy płatnych, którzy zabijali w ciemnościach; rolnik mścił się kosą i cepem.  Było to prawdziwe piekło !

Franciszek wyszedł z Assyża z twarzą prze­mienioną od miłości Pana Jezusa i wchodził nieu­straszony pomiędzy tych bratobójców i mówił wyrzu­ciwszy szatana niezgody: „Czyż nie wiecie, że Jezus Chrystus wylał krew swoją przenajdroższą za wszyst­kich, abyśmy byli sobie braćmi i aby było tylko je­dno serce i jedna dusza. Jakżeż możecie się nienawi­dzić, uderzać i zabijać tego, który jest członkiem waszym i w którego żyłach płynie krew Chrystuso­wa, Brata naszego i Zbawcy ?

A w oczach ubogiego z Assyża tyle było słodyczy przenikającej, że broń wypadała z rąk wszystkich i jeden okrzyk wydzierał się z ludzkich piersi: „Pokoju, pokoju, my chcemy pokoju 1 i plą­cząc ze szczęścia padali sobie w objęcia dając sobie pocałunek zgody chrześcijańskiej.

Wróć Ojcze i wejdź na chwilę w państwo Ko­ścioła! Szatan otrzymał pozwolenie rozpuszczenia po niem najgorszych swoich towarzyszy. Nienawiść i zemsta krwawa jej córka, zamieszkują każdą ulicę i każdy dom. One to trzymają ludzkość w okrutnych swych ramionach jak ofiarę do pożarcia. O Boże! iluż zabójców trucicieli, ileż mordów krwawych, ile boleści okropnych między braćmi, ile pogróżek peł­nych krwi i wściekłości! Znieważone jest życie ludzkie wśród stowarzyszeń, które obrały sobie za króla Antychrysta massońskiego i ubóstwiają niena­wiść! Wojny domowe, rewolucje, krzywdy, prześla­dowania nagromadziły ofiary swe na placach publi­cznych i zaułkach.

O najlepszy Ojcze, tak miłosierny i słodki, do­tknięcie twojej ręki uspakajało wilka żarłocznego z Gubbio! przemieńże serce tygrysa wściekłego, który pożera społeczeństwo dzisiejsze! Złam jego zęby aby przestał nam szkodzić, uczyń to w imię wszechmocy którą ci Bóg udzielił nad wszystkimi zwierzętami.

Gdy świat chrześcijański przechodził przez głę­bokie wstrząśnienia XII go w. i zaniepokojony pytał wszystkich o wyjście na prostą drogę — oczekiwał przewodnika. Życie kipiące wylewało się i szukało łożyska głębokiego a szerokiego w którym by się stać mogło rzeką dobroczynną mnożącą bogactwo na swo­ich brzegach.

Filozofowie, geniusze potężni ofiarowali im swoje systemy, teologowie mówili świetnie o objawieniach boskich!;Ale lud nieuważny i zajęty czym innym nie rozumiał ani teorii mądrości ludzkiej, ani przepy­sznych wykładów teologii. On oczekiwał aby ktoś do niego przemówił jego własnym językiem.

Franciszek wyszedł z Assyża i zobaczywszy Chrystusa ukrzyżowanego u św. Damiana, skłonił się przed nim głęboko. W całej postaci tego nowego Apostoła, taka dziwna przebijała prostota, że lud u­czuł się pociągniętym do niego i otoczył prośbami: „Ojcze, uczyniłeś tyle dla tych którzy zamieszkują klasztory — czy nic nie zrobisz dla nas biednych, dla nas opuszczonych, dla nas zbłąkanych, bez światła i kierunku?”

Franciszek przejęty współczuciem począł pła­kać, bo tak bardzo miłował bliźnich swoich. I rzekł im głosem najsłodszym : „Wejdźcie więc i wy do arki życia duchownego i przyrzeczcie Bogu wypełniać re­gułę świętą nowego życia. Waszymi prawami są przy­kazania Boże. Wasza szczególna odznaka — wielka skromność; waszą klauzurą kaplica, gdzie Bracia i Siostry zgromadzają się aby się modlić i zachęcać innych do dobrego. Pokora, miłość, czystość, posłu­szeństwo, ubóstwo: oto ozdoby którymi Jezus chce was przyodziać, wszystkie dzieła chrześcijańskie, pobożne, miłosierne, postępowo ekonomiczne i socjalne: oto pole nader szerokie na którym macie pracować”.

Przedziwny czyn Świętego I Zaledwie otworzony przytułek trzeciego Zakonu pokutniczego został, już go zapełniono po brzegi mnóstwem nieprzeliczonym i Świat przemienił się w klasztor, w którym chwała Boża czysta i przenikliwa rozbrzmiewała dniem i nocą. Wróć Ojcze, zejdź na nasz padół, na nasze góry, na brzegi naszych mórz, wszędzie znajdziesz swoje dzieci. Ale zapału cnót i tłumów pierwotnych nie znajdziesz już dzisiaj. Więc powiesz: reguła tak trzeciego Zakonu jak pierwszego i drugiego nie powstała z mojej mądrości i z mojej głowy: Sam Bóg mi ją podyktował. Kto ją zachowuje idzie do pewnego celu; kto ją spełnia mieszka po za niszczącymi walkami; kto jej słucha, nową miłością świat zapala.

Spieszcie się, lećcie i dobijajcie się do jego drzwi: biedne ptaki gonione przez myśliwca, przez widmo rewolucyjne — gdzież znajdziecie pewniejsze schro­nienie? Oto godzina przepowiedziana przez Pana Je­zusa, w której potrzeba wziąć płaszcz i suknię, w któ­rej dwa miecze zaledwie wystarcza, w której tylko mądrzy i roztropni zachowani będą od śmiertelnej zagłady! Kamienie klasztorne rozproszone będą, więc uczyńcie sobie klasztor tak szeroki jak świat, niedo­stępny wściekłości niszczyciela. „Pójdźcie do mnie pod habit pokutny, a ja was zbawię”. A ty ojcze zostań z nami ubożuchnymi i spuść w nasze dusze trochę tej miłości, która cię zapalała pragnieniem męczeństwa.