Królowa Zakonu Serafickiego

GRAJĄ DZWONY. Tyle ich wszędzie… a choć tak często dzwonią, to w przededniu maja jakże inna jest ich wymowa! Cały świat katolicki słucha tej dziwnej muzyki, wiosny i maja zwiastunów. Są jednak serca do których głos ten i zwiastowanie nieszporów majowych silniej przemawia i głębiej je porusza.

To serca franciszkańskie.

Św. Franciszek – ten taki bardzo katolicki i apostolski święty, przylgnął do Najświętszej nieba, ziemi i serca Królowej, miłością niepojętą. W Jej kościółku w umiłowanej Porcjunkuli, jakby w ko­lebce świętej, złożył rodzący się Zakon Swój. Braciom, siostrom, wiekom potomnym polecił, by Porcjunkulę, tę umiłowaną, do końca świata niby źrenicy oka swego strzegli, by nigdy jej nie opuszczali. Kaznodziejom Zakonu swego uroczyście nakazywał chwalić Pannę świętą i razem opowiadać cześć Jej niepojętą. Sam zaś niby dziecię w matce swej cały rozmiłowany, spędzał długie godziny na cichych nocnych z macierzą swoją rozmowach. Prosta jego dusza szukała i odnajdywała równie proste ale jakżeż teologiczne w swym ujęciu wyrazy, w których wylewną swą mi­łość pomieszczał. Raz powiedział, że „Ona nam Boga za Brata dała“… i to powiedzenie tradycja zakonna do dziś przechowała.

Potomność przyjęła świętą Ojca swego spuściznę i Zakon cały przylgnął do Matki Najświętszej nabożeństwem trwałym, boga­tym, swoistym. „Teologia franciszkańska (są to słowa jednego z uczonych dominikanów), unosząca się orlim lotem po szlakach myśli swego Ojca, sięgła na długie wieki przed innymi do przy­wileju jednego z największych jakim cieszy się Maria w niebie, do Jej Niepokalanego Poczęcia. Synowie św. Franciszka stali się od zarania dziejów Zakonu tak skutecznymi rzecznikami Niepoka­lanej, że nauka o tym właśnie dogmacie wiary otrzymała nazwę: „tezy franciszkańskiej“.

Daremnie bym się silił, gdybym chciał choćby tylko wymie­nić wszystkie rodzaje kultu i nabożeństwa jakimi Zakon uwielbił Marię na przestrzeni swoich siedmiu stuleci. Toteż o niektórych pobieżnie bodaj wspomnę, aby Braci i Siostry „Dzwonek“ nasz czytających, przygotować i usposobić do tym godniejszego świę­cenia kochanych naszych, Maryjnych majowych dni.

BRACTWA

Pod wpływem tak znakomitych przywódców jakimi byli i do­tąd są dzieci św. Franciszka wszystkich trzech Zakonów, po­wstało wiele bractw oddanych w opiekę Matki Najświętszej. Nie­które wymienię. Pierwsze bractwo, które jak mówi tradycja zało­żył sam św. Bonawentura Kardynał Kościoła św. to tak zw.: brac­two a potem arcybractwo „poleconych Maryi“ albo „Gonfalonów“ tzn.: pod chorągwią Maryi służących. Do dziś przetrwała bractwa tego chlubna tradycja pod formą tak zwa­nych „Sacconi“, których celem jest wspierać młode, ubogie a uczciwe dziewczęta z ludu, by mogły wyjść za mąż i założyć nowe ognisko chrześcijańskie.

Św. Małgorzata z Kortony tercjarka, założyła w r. 1286 bractwo „Matki Bożej Miłosierdzia” dla obsługi cho­rych.

Sylweriusz z Brenghens założył w Meronie bractwo Matki Boskiej Bolesnej.

Św. Hiacynta Mariscotti, założyła dwa bractwa „Sług Marii”, z których jedno zbierało składki na chorych a drugie umieszczało je w szpitalach. Podobne bractwo „Najśw. Panny z Góry Karmelu” założył terejarz, Antoni Alfons Bermejo, hiszpan.

Ale któż je wszystkie wyliczy zwłaszcza, że miejsca tu tak nie­wiele.

NABOŻEŃSTWA

ANIOŁ PAŃSKI! Któż nie zna tej modlitwy, która na skrzy­dłach dzwonów płynie po trzykroć dziennie poprzez lasy… pola… wioski i miasta i niesie pieśń nad pieśniami, to ciągle nowe i za­wsze stare Pozdrowienie Anielskie! A przecież wiekowa tradycja głosi a potwierdzają ją uczeni i dzisiejszej doby, że „Anioł Pań­ski”, to dzieło nasze. Stworzył je na kapitule w Pizie św. Bona­wentura…

„ZDROWAŚ BOLESNE”… i ta modlitwa wyszła z serca fran­ciszkańskiego. Słyszeliście ją kiedy? Jakże rzewna, jakże głębo­ka zarazem: „Zdrowaś Mario, boleści pełna, Ukrzyżowany z Tobą. Opłakanaś Ty między niewiastami i opłakany owoc żywot a Twego Jezus. Święta Mario, Matko Ukrzyżowanego, nam krzyżującym Syna Twego uproś łzy pokuty teraz i w godzinę śmierci naszej . Amen“.

„POD TWOJĄ OBRONĘ”!… Gdy pieśń ta uderzy pod stropy świątyni i skargą a prośbą serdeczną rozmodli się w sercach i w li­stach waszych pomnijcie, że wyjętą jest z kazań św. Bernardyna ze Sieny, jak o tym wspomina złota książeczka historykom fran­ciszkańskim dobrze znana: „L’aureola Serafica” (t. 3).

„STABAT MATER”… Hymn pełen bólu i majestatu, wysła­wiający Tę, która stała pod krzyżem bolejąca wtedy, gdy na oł­tarzu krzyża zawisł Jej Syn. 1 ten hymn wraz z drugim podob­nym: „Stabat Mater gaudiosa”, to dzieło bł. Jakopona z Todi, Brata Mniejszego.

KORONKA SIEDMIU RADOŚCI. Ten franciszkański róża­niec, czyż to nie nowy wyraz wielkiego nabożeństwa Zakonu na­szego do Królowej i Pani swej?

„RORATY“. Na dźwięk tego słowa odzywa się w duszy tę­skna modlitwa proroków „Spuśćcie nam na ziemskie niwy Zbawcę z niebios, obłoki“. Nabożeństwo to a ściślej mówiąc Msza św. adwentowa, to dzieło wielkiej królo­wej Polski a córy duchownej św. Franciszka w drugim Zakonie, bł. Kingi.

KORONACJA FIGUR I OBRAZÓW, MATKI NAJŚWIĘT­SZEJ. I ten zwyczaj bardzo dziś powszechny, którym Kościół i wierni wyrażają swój hołd i swe oddanie Tej, której berła ląd i morze słucha, zwyczaj koronowania figur i obrazów Matki Bożej pochodzi od synów św. Patriarchy z Asyżu. Wprowadził
(jo w początkach XVII stulecia o. Hieronim Paolucci z Forti, kapucyn prowincji bolońskiej…

Chyba że dość dowodów chociaż tak luźnie z sobą powiąza­nych i tak w skąpej liczbie podanych — by wykazać jak to po­przez wieki wznosiły się ku niebu wypatrujące oczy, drgające mi­łością serca i błagalne dłonie setek, tysięcy, milionów tych, co pod sztandarem ubóstwa prostoty i serafickiej wiary Marię szukali, Ją wychwalali, cześć Jej w hymnach wspaniałych i w strofach potężnych, po świecie głosili.

Nam, jedno tylko zostaje: przyjąć z radością złotą spuściznę praojców i do chorału, który wieki wyśpiewały, dodać strofę nową z naszych łez, z naszej modlitwy, z naszej wiary ułożoną, stroję, której jedna będzie nuta, jeden rytm i jedna melodia: „Cześć Ma­rii, cześć Jej chwata, Pannie świętej cześć”.

MODLITW A

Matko!… co z Synem na niebios wzniosłości Siedzisz już w chwale — wszystkie Twoje ciernie W kwiat obiecany zmieniły się wiernie;

Łzy Twe się stały perłami wieczności, Wszystkie Twe rany bóstwem zabliźnione, Księżyc w podnóżu Twym stopom się mości, Skroniom Twym gwiazdy wiją, się w koronę I płaszcz Twój szyty z lazurów jasności — O, z grobu wzięta w niebo z aniołami, Módl się za nami!

Niegdyś Cię, Mario, w świętej Częstochowie O lud swój polscy błagali królowie, Niegdyś Cię Polska, jeszcze wielka, cała, Królową swoją przed zgonem obrała, Naród ten niegdyś służył Ci orężno, Bój Chrystusowy tocząc z poganami — Królowo Polski i Litewska Księżno, Módl się za nami!

Mąk, trosk, łez, zgryzot i strachu i bólu Pełno na świecie — I Ty wiesz, o Pani, Co serca nęci i co serca rani Na cmentarzowym tego życia polu! Ty wiesz, od czego dusze umierają, I wiesz od czego umarłe powstają — O, rozświeć promień lepszego błękitu Nad serc i ludów umarłych gruzami -— Ty, królująca u wszechświata szczytu, Módl się za nami

Zygmunt Krasiński

z: Dzwonek Trzeciego Zakonu maj 1937 Lwów